wtorek, 6 kwietnia 2010

No to skoro osiągnęliśmy gotowość, to nie było co kunktatorzyć i trzeba się było brać za poszycie i włazić na ostatni słupek. Do szczęścia brakowało wykończenia otworu, gdzie między słupkiem B, a poszyciem zakrywającym dawny otwór tylnych drzwi ziała konkretna japeta. Ponieważ nie wyglądało to skomplikowanie przystąpiliśmy z Wujaszkiem Osą do rzeźbienia tego z jednego kawałka blachy. Niestety blacha postanowiła zredukować nasze pokłady pychy i z każdą przymiarką coraz bardziej pokancerowanego elementu, widoki na szybki happy end się oddalały. Po trzech godzinach gimnastyki daliśmy luzu. Zapowiadało się na kolejny parodniowy impas, więc tego dnia opuściliśmy warsztat w nastrojach lekkopółśrednich (chyba nawet powiedziałem „motyla noga”, a ci co mnie znają potwierdzą, że nie używam wyrazów wulgarnych ). Żeby całkiem nie stanąć zdecydowałem się wspawać odpowiednio przefasonowany kawałek drzwi (przednia część w której kotwiczy ogranicznik kąta otwarcia drzwi na wysokości przetłoczenia pod listwę), ale to dalej nie było całościowe rozwiązanie problemu.
Szczęśliwie Florek wrócił ze swojego urlopu, gdzie tydzień cały wściekle paraszmacił w górach odległych i stawił się w garażu by dać swój najlepszy serwis od początku całej imprezy. Po wysłuchaniu istoty zagadnienia, powiedział, że problem leży w samym środku jego zainteresowań, jako że za młodu modelarzył z sukcesami i to na szczeblu wojewódzkim. Wziął młotek, kombinery, szlifierę i co tam jeszcze, by po 3/2h impulsowania, doginania i szlifowania dostarczyć upragniony kawałek blachy. Wspawaliśmy go bez zwłoki i zakończyliśmy manewry na ten dzień. Następnego dnia zostało wspawać dolne zakończenie i tu znowu Florek rozwinął cały kunszt, wykonując młotkiem i innymi podobnie działającymi narzędziami super profesjonalne przetłoczenie idealnie przedłużające kształt blachy zamontowanej powyżej. W tym czasie ja poleciałem ze spawaniem poszycia w miejscach gdzie było niepospawane, a Wujo Osa dosiadł szlifierki, by nadać temu zgrubne wykończenie. Wszystko to zdarzyło się między 22 a 27 marca 2010.

. W sobotę 27 wykonaliśmy w warsztacie klarunek, bo syfilis już wyzierał z każdego kąta, a w niedziele Poldas został odprowadzony na sezonowanie do garażu Florka. Powrót do tematu 12 kwetnia…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz